sobota, 30 sierpnia 2014

Paryżanki

Witajcie

Nie było mnie tutaj przez dłuższą chwilę, bo nazbierało mi się trochę zaległości w pracy, a do tego ciągle siedzę w zaprawach. Jednocześnie maluję meble, szyję i mieszam w garach. Na gorącej linii wisi jeszcze siostra, która właśnie rozpoczęła remont i ma sto pytań. Biegam między kuchnią i pracownią, w której panuje taki chaos, że przyjaciółki, które mnie ostatnio odwiedziły oniemiały i to bynajmniej nie z zachwytu.(obiecuję sobie, że kiedyś nad tym zapanuję). Zachwyciły je natomiast moje nowe ,,paryżanki", małe modnisie w jesiennych strojach, które dzisiaj wam przedstawiam. Wkrótce zdjęcia następnych dziewczyn, będzie również trochę mebli, które właśnie wykańczam.


Pozdrawiam serdecznie :)









poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Pchli targ

Wczoraj od samego rana wybraliśmy się całą rodzinką na giełdę staroci w Poznaniu.
Nie muszę wspominać, że uwielbiam takie miejsca i zawsze szybciej bije mi serducho na widok cudeniek, które można tam wyszperać. Mąż przeglądał różne narzędzia, chłopaki buszowali po straganach z książkami i militariami., a ja szukałam kuchennych ,,przydasiek" (wkrótce nasza lokalna impreza i trzeba będzie udekorować stoisko). Przyda się wszystko co w wiejskiej kuchni znaleźć się powinno. Ku mojej radości znalazłam starą, drewnianą stolnicę z wałkiem. Makaronu to już na niej raczej nie zrobię, ale ozdoby z masy solnej to i owszem. Na tym samym straganie wyszukałam też białe, emaliowane naczynia. Przemiły Pan sprzedał mi to wszystko w bardzo atrakcyjnej cenie i obiecał zjawić się na festynie. Znalazłam też obrazki: portret dziewczynki z 1940 roku i prześliczne konie. Nabyłam też 60 metrów różowej koronki, więc od razu biorę się za szycie. :)

Pozdrawiam szperaczy






sobota, 9 sierpnia 2014

,,Gościniec na Półwyspie"

Podczas ostatniego letniego wyjazdu trafiliśmy do pewnej restauracji, a właściwie ,,Gościńca na Półwyspie" w miejscowości Wysoka. Właśnie skończyliśmy zwiedzanie bunkrów i podziemnych tuneli. Głodni i spragnieni wpadliśmy do gościńca, aby szybko coś zjeść, bo chcieliśmy jeszcze zobaczyć kilka ciekawych miejsc i mieliśmy przed sobą drogę powrotną. Ku naszemu zdziwieniu śpieszyło się tylko nam. Obsługa przemiła, ale nadzwyczaj nieśpieszna. Trochę nas zaskoczyła oznajmiając, że coś konkretnego to dopiero po 14, bo właśnie rozpalają grilla- a teraz to tylko ciasto i kawa. Przez chwilę rozważaliśmy zmianę miejsca, gdy nagle dojrzeliśmy tabliczkę z napisem ,,NIE MAMY CZASU DLA LUDZI, KTÓRZY NIE MAJĄ CZASU". Wpatrywaliśmy się w tabliczkę przez dłuższą chwilę, zaskoczeni, aż w końcu do nas dotarło. Bo właściwie dokąd się tak śpieszymy? Przecież jest piękny, letni dzień, ptaki śpiewają, a my jesteśmy na WAKACJACH! Dokąd tak pędzimy? Kolejne atrakcje nam nie uciekną, a droga powrotna wieczorem będzie znacznie przyjemniejsza. Tak więc rozsiedliśmy się wygodnie, poprosiliśmy o ciasta (były pyszne) i wypiliśmy kawę. Później spróbowaliśmy jeszcze dobrego, lokalnego piwa. Miejsce jest przepiękne. Z przyjemnością obejrzałam cały gościniec, co chwilę odkrywając nowe, urokliwe kąciki. Niewiele brakowało, a przez pośpiech nie zauważylibyśmy urody tego miejsca. Chyba częściej powinniśmy spotykać takie tabliczki ostrzegawcze. Może zwalniając od czasu do czasu choć na chwilę, uda nam się znów dostrzec coś równie pięknego.


















czwartek, 7 sierpnia 2014

Z ogródka sąsiadki

Wczoraj na jeden dzień znów zmieniłam się w przykładną panią domu i super gospodynię. Tłukłam garnkami, mieszałam, gotowałam i ZAPRAWIAŁAM. Wszystko za sprawą kobiet dobrego serca, które podzieliły się ze mną ogórkami i owocami, takimi z przydomowego ogródka (pychota).
Myślę, że mam dużo szczęścia, mając koło siebie takich ludzi. Gdy mieszkałam w mieście kontakt z sąsiadami ograniczał się zazwyczaj do grzecznego ,,dzień dobry", a części sąsiadów nawet nie znałam. Na wsi jest zupełnie inaczej, a relacje z sąsiadami są po prostu LUDZKIE. :) Wystarczy do tego odrobina życzliwości.
Tym sposobem ja mam pełną spiżarkę, a moje sąsiadki dekoracje świąteczne, którymi mogę im podziękować.

Pozdrawiam wszystkich i życzę ludzkich sąsiadów :)








wtorek, 5 sierpnia 2014

W rumianki

Czy wy też tak macie, że gdy zaplanujecie sobie mały remoncik lub choćby drobne zmiany w domu, to ,,COŚ" wam wypada? U mnie tak się właśnie dzieje. I chyba po prostu przestanę planować, a już na pewno w czasie wakacji. Wtedy przypominają sobie o mnie moje kochane klientki, które też chciałyby coś u siebie zmienić - i tak właśnie dom wypełniają dodatkowe zestawy mebli.
Tu stolik, tam krzesełka, a jeszcze w korytarzu kolejna szafa. (nazbierało się tego trochę)
 Moje meble będą musiały poczekać na reanimację do jesieni. :)

Tymczasem pracownia i duża część domu przypomina warsztat stolarski, a na stole częściej można znaleźć farby i pędzle niż coś do jedzenia. Moi panowie niepocieszeni, czekają, aż z odsieczą przybędzie moja mama i przejmie władzę w kuchni.

Dzisiaj krzesła, które lata świetności miały już za sobą. Teraz w nowym, pistacjowym kolorze pięknie wyglądają w pewnej wiejskiej kuchni, której właścicielka nade wszystko uwielbia rumianki.
Wkrótce do kompletu dołączy stary wiejski stół. Pędzę szlifować kolejne meble i pozdrawiam serdecznie :)


 






niedziela, 3 sierpnia 2014

Domek dla lalek

Chyba każda z nas w dzieciństwie marzyła o cudnym domku w ogrodzie, w którym mogłaby się bawić swoimi lalkami i zapraszać dziewczynki z sąsiedztwa. Ja niestety takiego domku nie miałam, a w związku z tym, że w domu mam samych chłopaków, domek dla lalek raczej nie miał szans powstać. Jednak teraz, gdy chłopacy podrośli ,a ich wieża strażnicza stała opuszczona, wpadłam na pomysł zagospodarowania tego obiektu. Ponieważ w mojej pracowni ciągle powstają nowe lalki, postanowiłam wykorzystać okazję i stworzyłam dla nich dom.
I wreszcie mam upragniony domek dla lalek, a w związku z tym, że wśród potomstwa naszych bliskich jest zdecydowanie więcej przedstawicielek płci żeńskiej, to czuję się w pełni rozgrzeszona. :)

Dziewczyny są zachwycone nowym miejscem zabaw. Od razu zrodził się pomysł na wakacyjną sesję zdjęciową, pozowały również lalki. Jak widać jedne i drugie bawiły się całkiem dobrze.
Był piknik na trawie i spanie w namiocie, a ruda Marlenka przyprawiła Dyzia o szybsze bicie serca. No i mamy pierwszą wakacyjną miłość :)














piątek, 1 sierpnia 2014

Rycerze i damy

Dziś o turnieju rycerskim, oblężeniu zamku i średniowiecznych pląsach, ale po kolei.
W ostatni weekend wybraliśmy się całą rodzinką do Łagowa. To piękne miejsce w województwie lubuskim, położone między dwoma jeziorami. W najstarszej części miasteczka wznosi się średniowieczny zamek z którego wierzy można podziwiać malowniczą okolicę. Pod zamkiem odbywają się liczne imprezy, my trafiliśmy, ku radości chłopaków, na turniej rycerski.
Można było spróbować swoich sił w strzelaniu z łuku, porzucać nożami lub włócznią. Chłopacy byli zachwyceni, bo ćwiczą te sztuki walki na co dzień - więc wyniki mieli imponujące.
Kobietki mogły przygotować średniowieczne przysmaki lub nauczyć się dawnych tańców. Zabawa trwała do późnego wieczora, a punktem kulminacyjnym był pokaz artyleryjski i walka o zamek.
Było głośno i działo się wiele. Ja jednak najmilej wspominam chwile spędzone na jeziorze, w ciszy i spokoju (widoki niezapomniane). Polecam :)